Kiedy pierwszy raz oglądałam "Władcę Pierścieni" miałam coś około 6-7 lat. Film oglądałam oczywiście z tatą i o ile dobrze pamiętam, to niecały. Jednakże w mojej pamięci doskonale utrwaliły się sceny przedstawiające Froda i Sama, w tym także Golluma, w Mordorze. Myślę, że kojarzycie scenę, w której Gollum pozbył się resztek lembasów hobbitów, podczas gdy oni spali, a następnie zrzucił winę na biednego Sama. To zapamiętałam najlepiej...
Za to mój pierwszy kontakt z książką miał miejsce na wakacjach 2011 roku. Było to tydzień lub dwa po zakończeniu 2. klasy gimnazjum. Jak do tego doszło? Otóż wszystko to przez scenę, którą nieco wyżej po krótce opisałam. Nosiłam jej wspomnienie w głowie (przyznam, że czasami nawet nieświadomie) przez kilka lat, aż ono wreszcie wydostało się na zewnątrz i skłoniło mnie do przeczytania książki. Tak po prostu... Dla porównania... Z ciekawości... I cała ta opowieść, historia tak mnie zainteresowała, że zaczęłam czytać więcej. "Hobbita", "Silmarillion", "Dzieci Húrina"... A za niedługo zabiorę się za czytanie biografii J. R. R. Tolkiena, aby jeszcze dokładniej przyjrzeć się jego życiu i twórczości. Oczywiście czytałam już jego biografię, ale nie tak dokładną i raczej krótką.
To by było tyle o mnie. A od następnej notki postaram się już zająć tematyką typową dla "Władcy Pierścieni" oraz dla Śródziemia. Na zakończenie tylko dodam, że jestem w trakcie realizowania pewnego "projektu", o którym wie jedynie kilka osób z mojego otoczenia. I niech tak na razie zostanie... Oczywiście w niedalekiej przyszłości opublikuję moje wszelkie poczynania w tej sprawie na blogu. Ale nie teraz, jeszcze jest za wcześnie. Chcę Was trochę przytrzymać w ciekawości, a może nawet niepewności... Na razie niech to będzie PROJEKT X.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz