poniedziałek, 8 października 2012

Fakt #2 z życia Profesora - O pobycie w rodzinnym domu, kolejnej przeprowadzce oraz fascynacjach kilkuletniego wówczas Tolkiena...

"(...) Mabel i jej starszy synek musieli poradzić sobie z gwałtowną zmianą warunków życia – po latach spędzonych w wygodnej rezydencji pełnej służby przenieśli się na przedmieścia przemysłowego miasta w Anglii, do domu, który trzeba było dzielić z dziadkami i wujostwem. Ojciec Mabel, John Suffield, który wycofał się z interesów, był człowiekiem niebanalnym – potrafił na przykład zapisać całą modlitwę "Ojcze nasz" w kółku wielkości sześciopensówki. Dziadek Tolkien, mieszkający po sąsiedzku, umarł niedługo po powrocie wnuków do Anglii; po jego śmierci chłopcy stracili zupełnie kontakt z rodziną ojca, pochodzenia pruskiego.

Pobyt w rodzinnym domu nie trwał długo – już w lecie 1896 roku Mabel postanowiła poszukać samodzielnego mieszkania dla siebie i chłopców. Wybór padł na skromną miejscowość Sarehole, oddaloną zaledwie o dwa kilometry od Birmingham. Była to wieś z prawdziwego zdarzenia – starszy synek, już sześcioletni, lubił wycieczki do pobliskiego młyna, gdzie mielono zboże i wytwarzano mączkę nawozową. Zafascynowany, przypatrywał się godzinami obrotom młyńskiego koła, czarnej, spienionej rzece i wiecznej krzątaninie młynarzy, tragarzy i okolicznych dzierżawców. Zaciekawiła go odmienność tutejszego dialektu, w którym – weźmy przykład – bawełnę (po angielsku cotton) nazywano gamgee od nazwiska miejscowego doktora Gamgee, wynalazcy odmiany bawełnianej gazy stosowanej do opatrunku. A zatem Sam Gamgee, dzielny towarzysz Froda z Władcy Pierścieni, zawdzięcza swe nazwisko regionalnej nazwie bawełny!

Kiedy John był już w wieku szkolnym, Mabel uczyła go podstaw łaciny oraz prostych technik rysunku; zaczęła też wtajemniczać syna w arkana botaniki tak skutecznie, że John do końca życia pozostał miłośnikiem drzew. Pewnego dnia w pobliżu jego domu ścięto i pozostawiono na drodze starą wierzbę. Rozpacz chłopca nie miała granic – pamiętał drzewo do końca życia. W książkach przedstawia stare wierzby jako istoty wibrujące energią, czujące i myślące, czasem obdarzone złą wolą i... zdolne do ruchu!

Jak jego rówieśnicy, John zachłannie czytał bajki o smokach i wróżkach. Kiedy zaś zauważył, że opowieściom snutym w wyobraźni nie potrafi nadać spójnej "literackiej" formy, zainteresował się ich tworzeniem – językiem.

Zainteresowany poznawaniem języków Tolkien zwracał uwagę na wszelkie gwary i lokalne dialekty. (...)"


~ Teodoro Gómez "J. R. R. Tolkien. Człowiek i twórca"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz